Pisanie prac dyplomowych bez naruszenia praw autorskich

Rzadko klauzule zwraca

Internet wyrobił w wielu osobach przekonanie, że wszystko, co publikowane jest w sieci, uznaje się za ogólnodostępne. W przypadku wielu stron tak w istocie jest, ale są i takie witryny, z których kopiowanie treści uznaje się za naruszenie praw autorskich. Rzadko kto jednak na takie klauzule zwraca uwagę.

Trafiają sieci, są

Problem naruszania praw autorskich nie dotyczy wyłącznie treści, lecz także muzyki, obrazów, filmów, a także rozwiązań technicznych, gier czy programów komputerowych. Trafiają one do sieci, gdzie są udostępniane dla innych internautów, bez pozwolenia firm, które zajmują się ich dystrybucją. Użytkownicy pobierają je za darmo, a sama firma notuje duże straty, gdyż tylko nieliczni klienci zdecydują się na zakup oryginalnego oprogramowania. Reszcie wystarczy to nielegalne, lecz darmowe.

Ściąganie nielegalnych filmów, programów, muzyki to nie jedyny problem. Znacznie poważniejsze i brzemienne w skutkach może być działanie plagiatowe, polegające na tym, że osoba kradnąca jakiś tekst, podpisuje go swoim imieniem i nazwiskiem, tym samym uznając to za własne osiągnięcie.

Okazuje się, dogłębnie

Wydawać by się mogło, że takie działanie będzie tylko sporadycznym procederem. Okazuje się, że jest dokładnie przeciwnie - coraz częściej do plagiatu dochodzi. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że plagiatu dopuszczają się jedynie studenci, którzy piszą prace dyplomowe. Równie często, co wśród studentów, plagiat jest wykrywany przez pracowników naukowych wyższych stopni, którzy plagiatu dopuszczają się na dwa sposoby.

Stosunkowo ryzykowne założenie

Pierwszym przykładem jest ten, w którym dana osoba, kradnąc czyjś tekst bądź jego fragment, publikuje go pod własnym nazwiskiem. W takim przypadku mamy do czynienia z plagiatem jawnym. Jest to dosyć ryzykowne założenie, zwłaszcza w przypadku studentów, którzy, pisząc prace dyplomowe, powinni mieć świadomość tego, że każda praca licencjacka czy magisterska zostanie sprawdzona przez program antyplagiatowy.

Ciągle może ukazać

Systemem antyplagiatowym nie są natomiast sprawdzane prace pracowników naukowych wyższego szczebla, choć i tu szanse na wykrycie plagiatu są duże, gdyż nowe publikacje na ogół są dogłębnie analizowane i dyskutowane w środowisku naukowym. Zawsze więc może znaleźć się osoba, która rozpozna w danej publikacji wpływy prac innych autorów.

Zmieniając nieznacznie schemat dodając

Drugą możliwością dopuszczenia się plagiatu, są przypadki, kiedy dany autor, odpowiedzialny za pisanie prac, opiera się na swojej poprzedniej rozprawie. Zmieniając nieznacznie układ i dodając niewielkie fragmenty nowego tekstu, tak naprawdę dopuszcza się plagiatu swojej własnej pracy, gdyż po raz drugi stara się udostępnić ten sam tekst. Taki rodzaj plagiatu nazywany jest autoplagiatem. Wykrycie go również nie musi być rzeczą trudną do zrobienia.

Jakaś piosenka zdołała

Z kradzieżą praw autorskich mamy do czynienia także w przypadku, gdy ktoś nasze dokonania udostępnia - co prawda w niezmienionej formie - i czerpie z tego korzyści majątkowe. Przykładem może być wykorzystanie czyjejś piosenki do reklamowania określonych wydarzeń, nie posiadając przy tym praw do jej rozpowszechniania. Aby jakaś piosenka mogła być upowszechniana, należy przede wszystkim poprosić o zgodę autora, a następnie ustalić, jaki procent z zysków zostanie twórcy wypłacony. W przypadku piosenek mówi się o tantiemach za wykorzystanie utworu.

Przystoi zgłosić spadkobierców

Co natomiast można zrobić, jeśli chcemy upowszechnić dokonania twórcy, który już nie żyje? W tym przypadku sprawa - wbrew pozorom - jest prosta. Należy zgłosić się do spadkobierców, a więc osób lub instytucji, na które przeniesiono prawa autorskie.